Prolog

Po wielodniowej wędrówce, gdy zmęczenie, głód i pragnienie prawie całkowicie pozbawiły cię woli do stawiania kolejnych kroków naprzód, nareszcie dotarłeś na miejsce. Nie wierzyłeś, że ci się uda. Wątpiłeś w stare, zjedzone przez czas mapy. Prowadziły cię przecież po dawno nie naruszanym szlaku wśród pasma Gór Zapomnianych. A były zapomniane z dobrego powodu. Lecz w końcu, ukryte wśród skał i grot wieńczących podnóże najwyższej góry - Smoczego Gniazda - odnalazłeś drzwi. Pozwalasz sobie na jeden, jedyny oddech ulgi, po czym ze stanowczością, w której istnienie do tej pory wątpiłeś, podchodzisz bliżej. Przyglądasz się drobnym, a zarazem bardzo szczegółowym żłobieniom zdobiącym ciemne drewno drzwi, a po chwili wahania opuszkami palców dotykasz ich powierzchni. Pod wpływem lekkiego pchnięcia, wrota odchylają się odrobinę, wydając z siebie przeszywający uszy, skrzypiący odgłos, ale jesteś zbyt podekscytowany, by się zdziwić, że są otwarte. Ze środka w twoje nozdrza uderza smród stęchlizny, kurzu i starości, a także odór zgnilizny i... Tak, w końcu rozpoznajesz ten zapach, który przecież znasz aż za dobrze. To zapach śmierci  podpowiada ci podświadomość, ale ty starasz się ignorować jej chłodną logikę.
Kładziesz płasko dłoń na skrzydle drzwi i popychasz je już nieco odważniej. Tym razem nie wydają dźwięku, ale gdy tylko robisz krok do środka, ich zawiasy ustępują ciężarowi wiekowego kawału drewna. Niegdyś zapewne dobrze naoliwione i imponujące swym rozmiarem oraz kunsztem, dziś zapomniane i zniszczone przez czas, drzwi spadają z osłabionych zawiasów do środka, robiąc sporo hałasu i wzniecając w powietrze tumany kurzu. Zasłaniasz twarz rękawem, wiedząc, że wirujące w powietrzu pyłki mogą ci skutecznie przypomnieć lata spędzone w starych bibliotekach zamkowych, gdy jedynym odgłosem ci towarzyszącym było własne kichanie. Pył wolno osiada na posadzkę, a ty powstrzymujesz się by nie westchnąć ciężko, wciąż pamiętając o swojej astmie. A chciałbyś teraz westchnąć. Ze smutkiem i odrobiną melancholii, bo żałujesz, że nie trafiłeś tu wieki temu, gdy Zakon Wiecznego Światła wciąż prosperował w swej pełnej świetności, a ze środka nie bił ten przenikający do kości ziąb. Taki kojarzony z miejscem dawno opuszczonym, miejscem spoczynku ludzi dawno zapomnianych, martwych od pokoleń.
Odpychasz od siebie te pobożne życzenia i rozglądasz się po obszernym holu wejściowym, a na ścianach z ciosanego kamienia rozpoznajesz ozdobne pismo używane przez kapłanów Zakonu. Gdyby tylko starczyło mi czasu...  myślisz, tęsknie spoglądając w głąb korytarza, ale ignorujesz jego mrok, kuszący rozproszeniem i poznaniem swych tajemnic. Mijasz także drzwi boczne, wiedząc, że i one wprowadziłyby cię w głąb Zakonu, a tego przecież nie chcesz. Albo, być może chcesz, ale rozsądek wygrywa. Masz tu bowiem konkretną misję do wypełnienia, zadanie, z którego ścieżki nie możesz zbłądzić. Zależy od niego zbyt wiele...
Ostatnie promienie słońca oświetlają ci drogę, którą wybierasz bez wahania - wąskie, kręcone schody ukryte w mroku lewego korytarza. Wydają ci się teraz tak niepozorne, ale przecież dobrze wiesz, gdzie cię zaprowadzą. W dół. I głębiej w dół, w podziemia Smoczego Gniazda. Twe ludzkie, zawodne oczy, nieprzyzwyczajone do ciemności błądzą, nie wiedząc, gdzie się zatrzymać. Przystajesz więc na moment i szepczesz słowo w Dawnej Mowie. Już po chwili na wysokości twoich oczu pojawia się niewielki ognik. Lekkim ruchem nadgarstka posyłasz go nieco wyżej nad głowę, by dostarczał ci jak najwięcej światła i ruszasz w dalszą wędrówkę, ostrożnie, nieco nerwowo stawiając kolejne kroki, bo intuicja podpowiada ci, że jesteś coraz bliżej kresu swej podróży.
Docierasz na miejsce. Stajesz na ostatnim schodku, a tym samym w najgłębszej części Zakonu, wręcz drżąc z podekscytowania, bo jeśli legenda okaże się prawdą, to za chwilę na własne oczy ujrzysz...
Dobry wieczór. Od ścian podziemnej komnaty odbija się imponująco niski, choć również dość słaby głos. Chcesz odpowiedzieć, ale nagły błysk światła niespodziewanie oślepia cię na moment. Mrużysz oczy, a gdy z powrotem je otwierasz widzisz, że na ścianach płoną setki pochodni, odkrywając przed tobą ogrom pomieszczenia, a twój własny, wyczarowany ognik ginie pośród tej nagłej światłości. Nie to jednak przykuwa twą uwagę. Twój wzrok momentalnie skupia się na stworzeniu siedzącym naprzeciw schodów. Zamierasz, nie wiedząc jak się zachować, ale wtedy przypominasz sobie słowa swego mentora, przyjaciela, który cię tu naprowadził: Smoki to nie bezmyślne zwierzęta. To prastare, niezwykle inteligentne istoty. Wyczują twoje zamiary zanim ty sam o nich zadecydujesz. Więc nie tracisz głowy ze ściskającego serce strachu, uspokajasz pędzące na zabój myśli i zmuszasz napięte mięśnie do rozluźnienia się. Twoje ramiona opadają, a głowę pochylasz. Chcesz swoją sylwetką zasygnalizować, że nie stwarzasz zagrożenia, że przychodzisz w pokoju.
Dobry wieczór odpowiadasz, z wysiłkiem opanowując drżenie głosu.
Przybyłeś tu wysłuchać historii smoków, czyż nie? pyta jaszczur i wcale nie dziwisz się jego otwartości i domyślności. Ale poświęcasz moment, by bliżej mu się przyjrzeć. W migotliwym świetle ognia pochodni rozpoznajesz wyblakły, pomarańczowy kolor zdobiący łuski, oraz biel oczu. Jest ślepy  domyślasz się i twoje serce zalewa fala współczucia. Komnata, do której trafiłeś, jest ogromna. Nie potrafisz dojrzeć sufitu, ani ściany po przeciwległej stronie pomieszczenia i to sprawia, że spokojnie leżący przed tobą smok robi jeszcze większe wrażenie. Ogrom jego ciała porównywalny jest do wielkości samej komnaty i możesz jego sylwetkę objąć wzrokiem tylko dlatego, że leży skulony, z łbem wielkości małego zamku ułożonym na ziemi i długą szyją owiniętą wokół ciała. Podziwiasz ten widok, ale zdajesz sobie też sprawę z tego, że to miejsce jest dla smoka więzieniem. Domyślasz się, że nie był na powierzchni od bardzo długiego czasu. Jego wychudzone, choć nadal potężne ramiona wydają się być obciągnięte skórą o kilka rozmiarów za małą.
Tylko jednej historii smoków odpowiadasz w końcu, a spojrzenie błądzące po otoczeniu skupiasz na niewidzącym oku jaszczura. Tej, która rozpoczęła się wiele lat po Wielkiej Wojnie Ras. Gdy ludzie i elfy żyli w pokoju, a o istnieniu smoków większość zapomniała. Tej historii, która zmieniła Antizję na zawsze dodajesz szybko, ledwo powstrzymując podekscytowanie. Twoje oczy artysty przeskakują z jednego szczegółu otoczenia na następny, by w całości stworzyć i zapamiętać obraz smoka. Już w myślach planujesz, jak uwiecznić tę chwilę i po chwili zdajesz sobie sprawę z tego, że nigdy tego nie zrobisz. Nigdy nie sięgniesz po swoje pędzle i farby, a płótno pozostanie suche i puste, bo nikt przecież nie mógł się dowiedzieć, że tu byłeś. Nikt nie mógł poznać lokalizacji ostatniego smoka. Gdy już to sobie uświadamiasz, postanawiasz zrobić wszystko, by smok przed tobą na zawsze wyrył się w twojej pamięci, skoro na płótnie nigdy nie będzie mu dane się utrwalić.
Wspaniale. To moja ulubiona historia odpowiada smok. A zaczyna się i kończy wraz z grupą dość specyficznych osób. To dzięki nim w Antizji panuje dziś pokój. To przez nich pozostałem tu ostatnim smokiem. Byli zdrajcami, bohaterami, tchórzami, obrońcami słabych, złodziejami, mordercami i zbawicielami, ale jednak na koniec byli też przyjaciółmi. Jesteś pewny, że chcesz poznać ich historię?
Jestem pewny mówisz, a smok kiwa z zadowoleniem głową.

6 comments:

  1. Wow. Uwielbiam formę drugoosobową. Jest znacznie bardziej wciągająca. Łatwiej mi się ją czyta, a zwłaszcza piszę.
    Prolog naprawdę ciekawy. Czytałem w napięciu i zapisuje na swojej liście do czytania <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Yay! Szczerze mówiąc to ta forma była małym eksperymentem więc cieszę się, że wypadł :) Dzięki wielkie za odwiedziny i przeczytanie prologu!

      Delete
  2. Dawno nie czytałam fantastyki,a smoki to moje ulubione istoty. Sama kiedyś fantastykę pisałam (i kołacze mi się myśl, by coś jeszcze naskrobać).
    Prolog zapowiada coś ciekawego. :) Lecę dalej. ^^

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hej, dzięki za odwiedziny! Ja również zdecydowanie lubię smoki (jak i wszystkie fantastyczne stworzenia z resztą ^^) i nie potrafię fantastyki nie pisać, haha :)

      Delete
  3. Hello! :D
    Uuu, fantasy, smoki - podoba mi się. :D W ogóle bardzo ciekawa narracja, chyba się jeszcze nie spotkałam z taką, ale jest w porządku. :) Nadaje charakteru prologowi. ;D
    Początek mnie zaciekawił. :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję pięknie za odwiedziny i przeczytanie prologu! To super, że narracja Ci się podoba no i oczywiście cieszy mnie niezmiernie, że jesteś osobą, która tak jak ja lubi fantasy i smoki (to zdecydowanie mój słaby punkt, haha!).

      Delete

^